Po zdrowie na siodełku
Naukowcy wskazują, że rekreacyjna jazda rowerem czy regularne wykorzystywanie go do poruszania się po mieście szybko pozwalają poprawić zdrowie i kondycję psychiczną. Pozytywne owoce może przynieść nawet przyjaźń z rowerem wspomaganym elektrycznie. Pod warunkiem wszak, że podczas jazdy oddychamy czystym powietrzem.
Niedawno obchodziliśmy młode święto – ustanowiony w ubiegłym roku przez ONZ Światowy Dzień Roweru. Pomysł pochodzi od Polaka – Leszka Sibilskiego, byłego kolarza kadry olimpijskiej, profesora socjologii w Montgomery College w Rockville (Maryland). Według statystyk zebranych przez Centrum Badań Opinii Społecznej to właśnie jazda rowerem jest najpopularniejszą wśród Polaków aktywnością fizyczną. Aż 44 proc. z nas korzystało z tej aktywności. Kolejną dyscyplinę – pływanie, jazda na rowerze wyprzedziła aż o 24 punkty procentowe (pływało 20 proc. Polaków). To dobra moda – wskazują wyniki badań naukowych. Sugerują one bowiem, że regularne korzystanie z bicykla to zdrowsze ciało i duch.
Do pracy rowerem – moc korzyści, o ile w czystym środowisku
Badanie przeprowadzone przez specjalistów z Barcelona Institute for Global Health (ISGlobal) w siedmiu europejskich miastach: Antwerpii, Barcelonie, Londynie, Örebro, Rzymie, Wiedniu i Zurychu, pokazało na przykład, że jazda rowerem to najzdrowszy dla psyche sposób na to, aby się przemieszczać. Jego organizatorzy sprawdzali metody poruszania się po mieście 3,5 tys. osób i oceniali ich ogólny stan zdrowia oraz kondycję psychiczną. Oprócz jazdy rowerem, naukowcy uwzględnili także podróżowanie samochodem, motocyklem, transportem publicznym, rowerem elektrycznym oraz spacer. Rower okazał się najlepszym środkiem transportu jeśli chodzi o psychikę.
Korzyści dla zdrowia psychicznego z podróży rowerem do pracy
- Spadek poziomu lęku
- Niższy odsetek stanów depresyjnych
- Lepsza kontrola emocji
- Poprawa samopoczucia.
Zwolennicy tego środka transportu czuli też większy poziom witalności, mniej dokuczał im stres i rzadziej czuli się samotni.
– Wyniki były podobne we wszystkich przebadanych miastach. Oznacza to, że powinno się wspierać metody aktywnego przemieszczania się, a szczególnie jazdę na rowerze. Pozwoli to poprawić zdrowie i społeczne interakcje mieszkańców – twierdzi główna autorka badania Ávila Palencia.
Trzeba zaznaczyć, że obserwacje dotyczyły aglomeracji miejskich, jednak w większości tych, które mogą się szczycić stosunkowo czystym powietrzem.
Specjaliści odradzają podróżowanie do pracy w miastach spowitych przez smog – wysiłek fizyczny w takich warunkach powoduje, że płuca i serce są jeszcze bardziej zagrożone niż w stanie spoczynku. Mowa była o tym podczas debaty dotyczącej zanieczyszczenia powietrza, która odbyła się w lutym tego roku.
– Nie ma takiej choroby, do zaostrzenia której smog by się nie przyczyniał – mówił wtedy prof. Cezary Pełczyński z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Zanieczyszczenia: tlenek węgla, tlenki azotu, węglowodory, związki siarki oraz cząstki stałe PM 2 i PM 10 przedostają się do naszego układu oddechowego, gdzie mogą wywołać stan zapalny. Jak tłumaczy ekspert, toksyczne substancje mogą z pęcherzyków płucnych przedostać się do krwi, a wtedy rozprzestrzenić się po całym organizmie.
W związku z tym sytuacji, kiedy dowiadujemy się, że normy czystości (a raczej zanieczyszczenia) powietrza są przekroczone, lepiej ograniczyć do niezbędnego minimum jakąkolwiek aktywność fizyczną na zewnątrz. Podczas ćwiczeń zwiększamy bowiem ilość wdychanych zanieczyszczeń i powodujemy, że pogłębia się ich szkodliwe działanie w organizmie.
– Nie można przekonywać ludzi do tego, żeby jeździli wtedy do pracy rowerem! Lepiej przesiąść się do transportu miejskiego – mówił prof. Pełczyński.
Dlatego ekspert zaleca regularną jazdę rowerem, ale w terenach zielonych.
Serce i tętnice rower lubią
Oddychanie czystym powietrzem podczas jazdy rowerem daje bowiem wymierne korzyści sercu i naczyniom krwionośnym. Zespół z Uniwersytetu Południowej Danii pokazał, że osoby jeżdżące rowerem dla przyjemności lub traktujące go jako środek transportu są mniej narażone na choroby sercowo-naczyniowe. Projekt badawczy objął aż 45 tys. mieszkańców skandynawskiego kraju w wieku od 50 do 65 lat. 20-letnia obserwacja uczestników pokazała, że rowerzyści mają od 11 do 18 proc. mniejsze ryzyko zawału od reszty.
Co prawda, podobnie, jak inne tego typu obserwacyjne, badanie nie udowadnia ponad wszelką wątpliwość, że to jazda na rowerze jest przyczyną zauważonych korzyści, ale jak twierdzą autorzy, wyniki stanowią ku temu silną przesłankę. Naukowcy uwzględnili bowiem także inne czynniki decydujące o ryzyku chorób układu sercowo-naczyniowego, takie jak inne nawyki związane z ruchem, ciśnienie krwi, waga, palenie czy poziom cholesterolu.
– Znalezienie czasu na ćwiczenia fizyczne może być dla wielu ludzi wyzwaniem, więc lekarze zajmujący się zapobieganiem chorobom układu krwionośnego powinni rozważyć promowanie jazdy rowerem jako sposobu osobistego transportu – przekonuje jeden z naukowców dr. Anders Grøntved.
Znowu trzeba jednak przypomnieć o tym ważnym zastrzeżeniu, że Dania to kraj, którego mieszkańcy oddychają – na tle wielu innych europejskich państw, w tym Polski, czystym powietrzem.
Rezultaty, które potwierdzają wnioski duńskiego zespołu otrzymali autorzy innego, szeroko zakrojonego projektu. Badanie z udziałem 20 tys. osób wieku od 40 do ponad 60 lat, obserwowanych przez dekadę wskazało, że używanie roweru jako środka do komunikacji pozwala zmniejszyć zagrożenie otyłością, obniżyć ciśnienie krwi i poziom cholesterolu oraz zredukować ryzyko cukrzycy.
Autorzy donoszą, że nie zarejestrowali jakiegoś minimalnego przejeżdżanego dystansu czy czasu spędzanego na siodełku, który dopiero zapewniałby lepsze zdrowie. Osoby spędzające w drodze więcej czasu lub jeżdżące częściej, odnosiły jednak trochę większe korzyści. Dotyczyły one także uczestników, którzy zaczęli jeździć dopiero w trakcie trwania programu.
– Dobra wiadomość jest taka, że osoby zamieniające pasywny sposób przemieszczania się na aktywny odnosiły wyraźne zyski, jeśli chodzi o zdrowie ich układu krążenia – podkreśla prof. Paul Franks z Uniwersytetu w Lund.
Czy jazda na rowerze powoduje kłopoty ze sprawnością seksualną mężczyzn?
Niektórzy obawiają się, że wiele godzin spędzanych na siodełku może stwarzać ryzyko dla sprawności seksualnej mężczyzn. Naukowcy z University of California w San Francisco uspokajają, że ani jazda rekreacyjna, ani bardziej intensywna, nie wydają się powodować takiego zagrożenia. Twierdzą oni, że wcześniejsze prace, które takie niebezpieczeństwo sugerowały, nie były do końca prawidłowo przeprowadzone i dotyczyły niewielkich grup ludzi. Nowe badanie obejmowało prawie 3 tys. sportowo jeżdżących kolarzy, ponad 500 pływaków i prawie 800 biegaczy. Uwzględniało dodatkowo intensywność jazdy, konfigurację roweru i rodzaj pokonywanej zwykle drogi.
– To największe porównawcze badanie, jakie dotąd przeprowadzono, jeśli chodzi o sprawdzenie związku między jazdą na rowerze, typem roweru i pokonywanych dróg a działaniem układu moczowego i sprawnością seksualną mężczyzn – twierdzi kierujący pracami dr Benjamin Breyer. – Wierzymy, że uzyskane przez nas wyniki zachęcą kolarzy. Jazda rowerem przynosi bowiem ogromne korzyści dla układu krążenia i w niewielkim stopniu obciąża stawy. Jesteśmy przekonani, że zyski, jakich doświadczają bezpiecznie jeżdżący rowerzyści, znacznie przewyższają ryzyko dla zdrowia – przekonuje ekspert.
Okazało się, że w porównaniu do pływaków i biegaczy, kolarze ogólnie cieszyli się podobną sprawnością seksualną, a ich układ moczowy funkcjonował podobnie. Wyjątkiem było większe ryzyko zwężenia cewki moczowej. Okazało się jednocześnie, że uczestnicy uprawiający kolarstwo intensywniej byli bardziej sprawni w sferze seksualnej niż zwolennicy mniej intensywnych treningów. Większego znaczenia dla zdrowia i sprawności nie miała tymczasem ani droga, ani konfiguracja roweru. Jednak stanie przez więcej niż 20 proc. czasu jazdy znacząco zmniejszało prawdopodobieństwo pojawiającego się niekiedy drętwienia narządów płciowych.
Ryzyko to w niedużym stopniu spadało także przy ustawieniu kierownicy na poziomie siodełka lub wyżej.
Jazda ze wspomaganiem też się opłaca
Jeśli ktoś nie ma zbyt rozwiniętej kondycji fizycznej, albo po prostu nie chce się za bardzo męczyć, być może warto, aby sięgnął po rower ze wspomaganiem elektrycznym – doradzają specjaliści z Uniwersytetu Bazylejskiego. Ich zdaniem jazda tym coraz bardziej modnym wehikułem, pod względem zdrowotnych korzyści nie ustępuje podróżowaniu na zasilanym tylko mięśniami dwukołowcu.
Takie są przynajmniej wnioski z niewielkiego badania z udziałem 30 niewytrenowanych ochotników z nadwagą. Połowa z nich co najmniej trzy razy w tygodniu pokonywała 6 km lub więcej na e-rowerze, a połowa na rowerze tradycyjnym. Już po miesiącu wydolność oddechowo-krążeniowa ochotników z obu grup w podobnym stopniu się poprawiła.
– Osoby regularnie korzystające z e-rowerów odnoszą utrzymujące się korzyści, nie tylko w zakresie sprawności, ale także innych parametrów, takich jak ciśnienie krwi, metabolizm tłuszczu czy psychicznego samopoczucia – przekonuje współautor badania, prof. Arno Schmidt-Trucksaess. Jedna z przyczyn skuteczności e-roweru w poprawie zdrowia może leżeć w tym, iż korzystający z niego ochotnicy jeździli zwykle szybciej i pokonywali większe przewyższenia niż osoby z drugiej grupy.
– Oznacza to, że e-rower może podnieść motywację i pomóc osobom starszym czy z nadwagą w regularnych treningach i utrzymaniu sprawności – zwraca uwagę specjalista.
Przed nami lato. Warto więc rozważyć przesiadkę z samochodu, autobusu lub fotela na rower, czy to zwykły czy elektryczny. Osobom o niższej sprawności, czy takim, które mają wątpliwości odnośnie swojego zdrowia radzimy jednak wcześniejszą konsultację z lekarzem.
Autor: Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl